Jan Mikolaszek to bohater „Szarlatana”, który jest moralnie niejednoznaczny. Zajmuje się podejrzaną działalnością, ale widzowie zaczynają lubić go przede wszystkim w momencie, kiedy staje się ofiarę operacyjnego systemu komunistycznego Czechosłowacji. To człowiek, który każdego dnia leczył przy pomocy ziołowych mikstur i specyfików. W filmie niestety nie zwraca się tak dużej uwagi na jego niemalże magiczne zdolności. Tutaj akcja rozkręca się, kiedy Mikolaszek trafia to więzienia jako efekt planowanego zatrucia dwóch partyjnych działaczy.
Holland pokazuje jak wiele musi znieść człowiek w trakcie kontaktu z bezdusznym reżimem. W filmie można zauważy ć wyraźny konflikt odbywający się pomiędzy sercem a rozumem, a także pojawia się element pożądania. Nie można nie wspomnieć o homoseksualistach, którzy byli piętnowani przed komunistów. Niestety, tego wątku nie kontynuowano i staje się on poniekąd zbędny w filmie.
Mikolaszek w oczach polskiej reżyserki to osoba niemoralna, porywcza, zaborcza oraz egoistyczna. Dodatkowo, nie dała odpowiedzi widzom na to czy faktycznie posiadał magiczne moce rozpoznawania chorób, albo jak jego preferencje seksualne wpłynęły na dalsze życie i odczucia, które mu towarzyszyły. Jednocześnie wiemy, że jest w nim dużo miłości, a czasem nawet szczodrości. Film jest dobry, ale to w jaki sposób ukazano jego postać pozostawia wiele do życzenia.